O powodach wybuchu wojny wietnamskiej zwanej też drugą wojną indochińską, a także o konsekwencjach jej pisać nie będę - ciekawskich odsyłam do wujaszka googla.
Mnie osobiście zaciekawiła kiedyś audycja Wołoszańskiego - super o tym opowiada ( chętni znajdą to na YT ).... no ale do dzieła :
70 kilometrów na północ od Sajgonu, dawnej stolicy południowego Wietnamu (dziś Ho Chi Minh), rozciąga się sieć podziemnych tuneli.
Tunele w dystrykcie Cu Chi zostały wykopane w latach czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku, gdy partyzanci wietnamscy walczyli z Francuzami. W latach sześćdziesiątych podczas wojny z Amerykanami je rozbudowano - liczyły 320 kilometrów. Ciągnęły się od przedmieść Sajgonu do granicy z Kambodżą. Łączyły wioski, miasta, dystrykty. Pod ziemią znajdowało się wszystko, co było potrzebne do życia, nawet studnie. W niektórych miejscach tunele biegły na trzech poziomach - jedne służyły partyzantom do wędrówek, inne prowadziły do komór, w których znajdowały się magazyny broni i żywności, szpitale, stanowiska dowodzenia, a nawet kuchnie (dym odprowadzano przez kilka komór filtrujących i wypuszczano na powierzchnię z oddalonych od siebie kominów). W kuźniach produkowano broń. Z metalowych puszek i zniszczonych opon powstawały granaty, a długopisy Parker 57 zamieniały się w małe miny pułapki.
W 1966 roku Wietkong ukradł jednostce Armii Republiki Wietnamu czołg M-48. Trzy lata później Amerykanie odnaleźli go... pod ziemią. Był zakopany na głębokości około dwóch metrów, a wokół wykopano tunele. Czołg wykorzystywano jako centrum dowodzenia – działały światła, akumulatory i radio.
Wejścia do tego podziemnego miasta znali tylko wtajemniczeni, bo maskowała je bujna roślinność. Na nieproszonych gości czekały miny, a w dżungli - "pułapki na tygrysa", czyli doły z zaostrzonymi bambusowymi palikami. Były wykonywane tak, aby łatwo je można było zamaskować gałęziami i liśćmi, ale ich głębokość była na tyle duża, że stopa ofiary opadała na paliki z siłą wystarczającą do przebicia wzmocnionej podeszwy buta. W bardziej wyrafinowanej wersji paliki wkopywano w ścianki jamy, ale ostrzami skierowanymi w dół, co sprawiało, że wydobycie stopy było jeszcze bardziej bolesne. Niekiedy paliki smarowano odchodami, aby powodować zakażenie, czasem zaś trucizną, którą partyzanci nazywali 'trąba słonia'. Podobno powodowała śmierć w ciągu dwudziestu minut od momentu przedostania się do krwi. Podobno 17 procent amerykańskich żołnierzy odniosło w wojnie z Wietnamczykami rany nie w walce, lecz przez takie pułapki. W czerwcu 1967 roku Amerykanie powołali zespół "szczurów tunelowych", który wchodził w skład sekcji wywiadu i rozpoznania 1 Batalionu Inżynieryjnego.
Z instrukcji, jak budować tunele, która wpadła Amerykanom w ręce, wynikało, że tunele nie miały być ani proste, ani wijące się jak wąż, lecz tworzyć zygzaki, miały być nie szersze niż 1,2 metra ani węższe niż 80 centymetrów, nie wyższe niż 1,8 metra i nie niższe niż 80 centymetrów.
Dlatego "szczurami" mogli zostać drobni i niscy mężczyźni, tacy jak sierżant Ariel Gutierrez, który miał 165 centymetrów wzrostu i ważył 56 kilogramów.
Największe szkody w tunelach pozostawiały bomby B-52 o opóźnionym działaniu - eksploatowały po zagłębieniu się na metr w ziemię. Wybuch wywoływał miejscowe trzęsienie ziemi, które niszczyło nawet najtrwalsze ściany tuneli. Leje po nich miały głębokość do dziesięciu metrów. Gdy przejścia zostały zablokowane w kilku miejscach, powietrze nie mogło krążyć i uwiezieni pod ziemią ludzie się dusili.
Największą operacją Amerykanów przeciw ukrywającym się w tunelach partyzantom Wietkongu była prowadzona w styczniu 1967 roku "Cedar Falls". Zaangażowanych zostało 30 tysięcy żołnierzy. Rezultatem akcji było zdobycie setek sztuk broni i min, ponad siedmiu tysięcy mundurów i czterech tysięcy ton ryżu (ilość wystarczająca do wyżywienia przez rok 13 tysięcy partyzantów). Przejęto pół miliona stron dokumentów. 750 zabitych Wietnamczyków zgłoszono jako "potwierdzonych nieprzyjaciół" i wzięto do niewoli 280 podejrzanych o przynależność do Wietkongu. Zginęło także 72 Amerykanów, a 337 zostało rannych.
Gówno prawda.
Zostały nawet tworzone specjalne pododdziały specjalizujące się w penetrowaniu tuneli. Nazywano ich "szczurami tunelowymi".
Kilka ciekawostek.
- Na obrazku widać szyb w dolnej części wypełniony wodą, to swego rodzaju syfon, który zatrzymywał gazy wpuszczane do środa przez Jankesów.
- broń amerykanów średnio nadawała się do walki w tych specyficznych warunkach, huk z broni w ciasnym pomieszczeniu po prostu ogłuszał żołnierza. "Szczury" często zwracali się do swoich rodzin w kraju z prośbą o przysłanie „cywilnych” pistoletów lub rewolwerów. Największą popularnością cieszyły się niemieckie Walthery.
- Niebezpieczne było nawet wyjście z tunelu po wykonanej misji. Umorusany po czubek głowy, drobny żołnierz mógł być wzięty przez swoich za Wietnamczyka i zastrzelony, gdy tylko wyłonił się z włazu. „Szczury” często przed wyjściem na powierzchnię gwizdali piosenkę „Dixie”, by dać znać kolegom, że to oni.